Na czarną godzinę czy do czarnej dziury?

Nieważne, to tylko liczby…

My, ludzie kochamy liczby. Dzięki nim świat wydaje się uporządkowany, policzalny, albo raczej bardziej obliczalny. Stąd też nasze upodobania do magicznych dat, określania początku i końca. Jak choćby snucie planów na rozpoczynający się rok i podsumowania tego, który minął…

Założenia

„Od 1 stycznia rzucam palenie, odchudzam się, zapisuję się na szkolenie” (proszę wstawić to, co Państwu w tym miejscu pasuje). Dlaczego właśnie od 1 stycznia, gdy głowa jest jeszcze pełna szampańskich bąbelków i trudno powstrzymać się od zapalenia, zjedzenia kolejnego ciastka czy też nie chce włączyć się komputera, by poszukać interesującego kursu, a nie 2 stycznia, który jest pierwszym „normalnym” dniem roku? Odpowiedź jest jasna: Bo kochamy liczby! Bo 01.01.2016 brzmi lepiej niż 02.01.2016.

Problem

Podobnie jest z oszczędzaniem czy spłatą długu. Podczas moich licznych rozmów z klientami czy podczas audytów należności, często słyszę, że nikogo nie stać na oszczędzania, bo wszystko kosztuje – trzeba opłacić pracowników, trzeba zapłacić dostawcom i na tak zwaną „poduszkę finansową” zwyczajnie nie starcza. Czy rzeczywiście nie ma szans na odłożenie?

Rozwiązanie

Warto w takich sytuacjach przyjrzeć się wszystkim wydatkom i przychodom. To, że za coś płacimy co miesiąc, że mamy podpisane umowy, nie oznacza, że nie można zmniejszyć wydatków. Dla przykładu: ile Państwo płacicie za prąd w Państwa firmach? Kiedy ostatni raz sprawdzaliście swoje taryfy? A może zmiana dostawcy pomoże obniżyć koszty energii?

Diabeł tkwi w szczegółach

Można tak pochylić się nad każdą fakturą, nie tylko tą za energię i dzięki temu wygenerować pewne oszczędności. Ważne jednak, by te oszczędności liczyć od stanu wyjściowego. Szybko przyzwyczajamy się do niższych cen i z czasem staną się one dla nas „zwykłymi” cenami. Może oszczędności nie będą niebotyczne, ale systematycznie odkładając je, z czasem zbudujemy swoją poduszkę finansową. Złotówka do złotówki, piórko do piórka i zbiorą się środki na wypchanie jej.

Systematyczność

Jedni w ten sposób mogą budować zabezpieczenie na „czarną godzinę”, inni zasypywać „czarną dziurę” swoich zobowiązań. W jednym i drugim przypadku ważna jest systematyczność. Nie mamy na spłatę wielkiego długu? Nie czekajmy na cud, aż nam pieniądze na ten dług spadną z nieba. Bądźmy w kontakcie z wierzycielem, negocjujmy.

„Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” – te słowa powtarza wielu sportowców. Jednak w biznesie ta zasada też obowiązuje. My, właściciele firm walczymy o klienta, o jakość, o cenę. Niektórzy walczą o bycie najlepszym, inni po prostu o „bycie”. A skoro, jak już wspomniałam, tak bardzo lubimy liczby, to można powiedzieć, że jedni walczą o to, by do sum na ich firmowych kontach dochodziły kolejne zera, inni, by być ponad zerem.

Paradoksy

Zauważmy jednak, że finanse firmy nie są takie proste. Można mieć okrągłą sumkę w banku, a przy tym niemałe długi i kłopot z ich spłatą, a można mieć skromny budżet i wszystkie zobowiązania uregulowane. Ot, taki paradoks, bardzo częsty w mojej pracy.

Długi zatem to nie tylko liczby, to także efekt odpowiedniego zarządzania nimi, polityka firmy. Nie warto zatem wierzyć w magie liczb, dat. Choć ważne, to nie mają duszy, charakteru. Są punktem wyjścia. Inaczej niż ludzie. Z liczbami nie da się negocjować. One po prostu są i trzeba się do nich odnosić, ale nie mogą zastąpić człowieka, nie można z ich perspektywy spojrzeć na drugą osobę czy też firmę. To tylko liczby.

Teraz

Każdy moment jest dobry, by zacząć oszczędzać, rzucić palenie, zadbać o swoje zdrowie. Nie potrzebujemy do tego pierwszego dnia roku, poniedziałków… Jedyne czego potrzebujemy, to motywacji, by zrobić krok w realizacji swoich celów. I tego Państwu i sobie w tym nowym roku życzę.

Mniej liczb, więcej człowieka. Mniej liczenia kwot, więcej liczenia na siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *